Najpierw, za sprawą popularnego talent show, została nastoletnią gwiazdą, później musiała udowodnić, że na to zasłużyła. Nie było łatwo, ale każdym kolejnym nagraniem udowadnia, że jest już dojrzałą artystką odważnie wychodzącą poza schematy i utarte ścieżki.
Pierwszy album wydała w 2004 roku mając zaledwie 17 lat i już wtedy dostała nominację do Paszportu Polityki w kategorii ESTRADA. Po wydana sześć lat później „Grandzie” nikt już nie ma wątpliwości, że miejsce Moniki Brodki jest na szczycie. Płyta uzyskała status podwójnej platyny, a artystka została nagrodzona trzema Fryderykami (9 nominacji). W 2012 roku poszła za ciosem, nagrywając fenomenalny minialbum „LAX”, którym pokazała się z zupełnie nowej, roztańczonej strony, a ci, którzy widzieli ją na koncertach, wiedzą, że po Monice spodziewać się można właściwie wszystkiego – zniewalających refrenami piosenek, rytmów klubowych i alternatywnych poszukiwań.
Kolejną płytą znów zaskoczyła. Najnowsza "Clashes" to album utkany z kontrastów. Posępne, kościelne organy i pełen wigoru punk rock, teksty o namiętności, miłosnym szaleństwie, ale i o kuszącej otchłani śmierci. Album, wyprodukowany przez nagrodzonego Grammy Noah Georgesona (znanego ze współpracy z Devendrą Banhartem, Joanną Newson czy The Strokes), ukazał się w maju 2016 nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.
A Brodka zaprezentowała już swoje nowe sceniczne wcielenie m. in. na festiwalach OFF w Katowicach, Spring Break w Poznaniu, Colours of Ostrava w Czechach, SXSW w Austin, USA, a także na trasie 10 koncertów w Wielkiej Brytanii.
BRODKA:
Moja płyta opowiada o jakiejś duchowości, o duszy, która gdzieś ulatuje, o naszym wnętrzu, spojrzeniu wewnątrz siebie albo na siebie z boku. Dotknięciu czegoś, co często wymyka się naszym myślom. (Źródło:Muzyka.Onet.pl)